ROZDZIAŁ 1
,,Wygórowana cena"
Właśnie zamknęłam drzwi od mojego domu, do którego zapewne nie wrócę... Niestety, jest mi ciężko, ale co mogę zrobić, zostać i czekać aż ktoś mnie tu znajdzie?
-Idziesz już?- z zamyśleń wyrwał mnie głos Marii.- Chodź kochaniutka, taksówka czeka.
Przyspieszyłam kroku. Wsiadając do żółtego wozu, jeszcze raz oglądnęłam się na szarą willę, w której spędziłam całe swoje dzieciństwo. Na drzwiach widniał napis: ,,Państwo W. i J. Braves". Mimowolnie do oczu napłynęły mi łzy. Jak oni mogli mi to zrobić! Jak mogli mnie zostawić na tym świecie samą. Dobrze wiedziałam,że ten wypadek to nie ich wina, ale to wszystko działo się za szybko. Ale zaraz, a może ktoś im w tym pomógł? To może być, ta osoba, która mnie szuka... Nie wiedziałam co o tym myśleć, ale właśnie taksówka zatrzymała się przed samym wejście na lotnisko.
Miałam jaszcze 45 minut do startu, więc poszłam kupić jakiś prowiant na czas podróży. Weszłam do sklepu i wytrzeszczałam oczy na widok wygórowanej ceny zwykłej bułki z serem i sałatą. Mój głód przeważył, dlatego niechętnie zapłaciłam za wszystko i skierowałam się w stronę mojej nowej znajomej. Stała przy moich walizkach i sprawdzała coś na telefonie.
- O, wróciłaś już skarbie- skinęłam głową- to dobrze, bo już się martwiłam.
- Uwaga, uwaga! Pasażerowie, lotu 113 Jorvik, proszeni są o podejście do najbliższego przejścia samolotowego!- usłyszałyśmy donośny głos z głośników.
- Chodźmy.- Marii złapała mnie za rękę i razem podeszłyśmy do zwiększającej się grupy ludzi, którzy też lecieli na Jorvik.- Pamiętaj, bądź uprzejma i grzeczna dla swojego wuja. On chyba nie należy do żartownisiów.- zaśmiała się.
- Jak to? Ty nie lecisz?
-Nie mogę. Muszę.... coś załatwić...- odpowiedziała ,,ciocia", trochę się.. jąkając?
- Emm, okej. To ja już pójdę- powiedziałam do Marii.
Dostałam buziaka w policzek i poszłam w stronę wielkiej, białej maszyny.
Usiadłam obok jakiejś pani. Nie zwracałam na to uwagi. Założyłam słuchawki na uszy i oglądałam widoki przez małe, okrągłe okienko. Najpierw samolot rozpędził się po pasie startowym, a potem już lecieliśmy nad chmurami...





































